Leģenda par zobenu, El Rey Arturo: La leyenda de la espada, King Arthur: Legend Of The Sword, King Arthur: Legenda sabiei, Краљ Артур: Легенда о мачу, Kráľ Artuš: Legenda o meči, Kralj Artur: legenda o meču, Rey Arturo: La leyenda de Excalibur, 亞瑟:王者之劍, Kral Arthur: Kılıç Efsanesi, Король Król Artur: Legenda miecza „Król Artur: Legenda miecza”, reż. Guy Ritchie (2017) Małgorzata Czop cze 10, 2017 at 3:25pm cze 10, 2017 at 3:25pm. 0 Comments. John Burnett, właściciel szkoły tańca w Houston, nie spodziewa się, że ma syna, który w dodatku jest dobrze rokującym tancerzem. Aktorzy. Chayanne. Vanessa Williams. Kris Kristofferson. Joan Plowright. Jane Krakowski. Beth Grant. Informacje o KRÓL ARTUR - LEGENDA MIECZA 3D + BLU-RAY - 12512817668 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2022-10-13 - cena 32,90 zł Program TV Gotowanie Film "Król Artur: Legenda miecza" i inne 14 czerwca 2017, 11:14 FACEBOOK. X. E-MAIL. KOPIUJ LINK "Auta 3", "Ostra noc", "Król Artur King Arthur: Legend of the Sword. 2017. 2 godz. 6 min. 7,0 110 125. ocen. 5,7 17. ocen krytyków. Młody Artur zdobywa miecz Excalibur i wiedzę na temat swojego królewskiego pochodzenia. Przyłącza się do rebelii, aby pokonać tyrana, który zamordował jego rodziców. . MEDIA Recenzja Młody Artur musi stawić czoło swojemu wujowi w walce o tron. Pomoże mu w tym grupa przyjaciół i magiczny miecz. Ten niezwykle widowiskowy film stanowi kolejne spojrzenie na jedną z najbardziej znanych legend. Podsumowanie Młody Artur musi stawić czoło swojemu wujowi w walce o tron. Pomoże mu w tym grupa przyjaciół i magiczny miecz. Ten niezwykle widowiskowy film stanowi kolejne spojrzenie na jedną z najbardziej znanych legend. Król Artur: Legenda miecza - Ostatnia zawartość Król Artur: Legenda miecza – recenzja Młody Artur musi stawić czoło swojemu wujowi w walce o tron. Pomoże mu w tym grupa przyjaciół i magiczny miecz. Ten niezwykle widowiskowy film stanowi kolejne spojrzenie na jedną z najbardziej znanych legend. Już pierwsze kadry “Króla Artura: Legenda miecza”, epicki atak jadącej na gigantycznych słoniach armii czarownika Mordreda na twierdzę Camelot, nie pozostawiają złudzeń. Gdy Guy Ritchie bierze się za legendę, to legenda idzie na kompromis. W swej interpretacji mitu Ritchie postanowił połączyć dwa aktualnie najbardziej intratne gatunki, fantasy w stylu “Gry o tron” (z której pożyczył też paru aktorów) z opowieścią o superbohaterze a la Marvel, ale by nie wychylać się za daleko poza znajome terytorium, zasiedlił powstały świat angielskimi cwaniaczkami, których z taką czułością portretował w “Przekręcie” czy “Rocknrolla”. W fabule z mitu ostał się właściwie tylko miecz i Artur. Po uwerturze w postaci wspomnianej bitwy, żądny władzy, sprzymierzony z ciemnymi mocami Vortigern (Jude Law) morduje swojego brata, króla Uthera (Eric Bana) i jego żonę, a z życiem udaje się ujść jedynie młodziutkiemu synowi króla Arturowi (Charlie Hunnam). W łódce niesionej siłą nurtu spływa on z Camelot aż do portowego Londinium. Przygarnięty przez prostytutki, wychowuje się w burdelu, lata na ulicy hartują go i wyrasta na lidera lokalnej bandy rzezimieszków (i tak miękko lądujemy w świecie filmów Ritchiego), gdy oto wody wokół Camelot opadają i ukazuje się wbity w skałę Excalibur… Nie da się ukryć, że właśnie scenariusz jest największym problemem filmu. Postacie (może poza Vortigernem, którego żądza władzy zmusza do trudnych decyzji) są płaskie jak kartka papieru, nie ewoluują ani o jotę i są jedynie wehikułami pchającymi akcję do przodu. Fabuła to jakby “kopiuj-wklej” przepisu na grę komputerową, z następującymi po sobie misjami w różnych lokalizacjach o schemacie: dojdź do punktu, pokonaj bossa, zyskaj trochę punktów doświadczenia przed kolejną misją. Dialogi, choć dowcipne w stylu klasycznego Ritchiego (na początku filmu miałem ostry dysonans poznawczy, co Hunnam wypowiedział kwestię, ja szukałem na ekranie Jasona Stathama), służą jedynie zarysowaniu kontekstu do mającej nastąpić kolejnej sceny akcji. Co zatem sprawia, że tę do bólu przewidywalną historię, o głębokości emocjonalnie wyschniętej kałuży ogląda się całkiem przyjemnie? Akcja, akcja, akcja. Tempo opowieści jest zawrotne i przywodzi na myśl “Adrenalinę” ze wspomnianym już Stathamem, a reżyser używa wszystkich swoich firmowych sztuczek montażowych, by fabułę jeszcze zagęszczać. Tu nie ma miejsca na chwilę oddechu, na zbędne wątki (próżno w tym “Królu Arturze” szukać np. romansu), na chwilę refleksji widza, czy to co ogląda ma jakikolwiek sens. Wizualnie jest oszałamiająco, piękne krajobrazy, dopracowane dekoracje i CGI, na które nie szczędzono imponującego budżetu (175 milionów dolarów). Skojarzenie z grą komputerową (ale w tym wypadku na plus) na pewno podsycała u mnie również choreografia walk, za którą odpowiadali ci sami ludzie co w naszym eksportowym produkcie “Wiedźmin: Dziki gon” - “Prime Fury Stunt Team”. Podsumowując, “Król Artura: Legenda miecza” to czysty eskapizm. Jeśli masz ochotę na coś nie zmuszającego do myślenia, lubisz dynamiczną rozwałkę, fantasy i wczesnego Guya Ritchiego (ja lubię, stąd dość wysoka ocena), to będziesz się dobrze bawić. Jeśli nie, ten istny galimatias gatunków może się okazać mocno niestrawny.

król artur legenda miecza ekino tv