Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, Teraz, i w godzinę śmierci naszej. Amen. Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego. Który się począł z Ducha Świętego; narodził z Maryji Panny. Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i Tak, Bóg chce radosnych świadków Chrystusa w szpitalach, ale chce też, abyśmy byli świadkami całego potencjału dobra wokół nas. W czasach, w których jest tak wiele złości i wrogości oraz upolitycznienia wszystkiego, dobrze jest odciąć się od medialnych przekazów i zobaczyć prawdziwych pracowników ochrony zdrowia, którzy Dlaczego Bóg zabiera takich wspaniałych ludzi, a tych złych zostawia ? Ann Carol Crispin Dodał/a: Marysia12344556688 Po pierwsze wiemy, że Bóg jest całkowicie suwerenny wobec swojego stworzenia, a to również dotyczy szatana. Z pewnością szatan i jego demony wywołują wiele zamieszania i spustoszenia w świecie, ale ich swoboda jest określona. Wiemy również, że Bóg zaplanował wszystko od początku do końca. Nic nie może pokrzyżować jego Co Bóg mówi o naszych zwierzętach domowych? W Księdze Rodzaju 9:3-4 Bóg mówi nam, że człowiek nie może odciąć kończyny żywego zwierzęcia. W Exodusie Dziesięć Przykazań przypomina nam, że powinniśmy traktować zwierzęta z szacunkiem i troską, szczególnie te, które uprawiają nasze ziemie. Wbrew twierdzeniom niektórych środowisk, utrzymujących, że to stara polska katolicka tradycja w nauczaniu, w tym pierwszym polskim katechizmie nie ma nawet wspomnienia o tym, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre nagradza, a za złe karze, nie ma też sformułowanych w znanej nam katechizmowej formie tzw. sześciu prawd wiary. . Od paru tygodni żyjemy zamknięci w swoich domach. Z dala od bliskich, rodziny, przyjaciół. W kompletnie nowej rzeczywistości, która wielu przeraża, martwi, budzi niepokój. Paradoksalnie, to również czas wyjątkowy, a nawet, jak mówił w ostatnim vlogu „Langusta na palmie” Ojciec Szustak: „czas, który może być dla nas błogosławieństwem”. To, co się teraz dzieje i to, jak musimy teraz funkcjonować, jest zdaniem Dominikanina jedną z najlepszych rzeczy, jaka mogła nam się wydarzyć. Jest niezwykłą okazją do poznania siebie, ale przede wszystkim sprawdzenia tego, jak bardzo wierzymy i ufamy Bogu. To czas, kiedy możemy rozwinąć się duchowo, rozwinąć się wewnętrznie. Bóg daje nam dziś okazję do tego, by odnaleźć sens naszej wiary. Daje nam okazję do znalezienie odpowiedzi na pytania: czy potrafimy żyć dziś bez Kościoła, bez nabożeństw, zewnętrznych formuł modlitewnych? Wielu ludzi myli wiarę w Boga z religijnością. Kiedy pytam znajomych o to, czy wierzą w Boga często odpowiadają: „Wierzę w Boga, ale nie chodzę do Kościoła. Bóg jest wszędzie”. Kiedy zadaję drugie pytanie: „A wierzysz Bogu?”, najczęściej zapada cisza. Bo, jak zwraca uwagę o. Augustyn Pelanowski, istnieje delikatna różnica (która w obecnych czasach przybiera na wadze) między wierzyć w Boga, a wierzyć Bogu. Ojciec Pelanowski pisał także o tym, że wiele osób utożsamia wiarę z religijnością, a to dwie różne rzeczy: „Religijność odpowiada na pytanie: Co robić? Wiara odpowiada na pytanie: Kim jestem?”. Mamy w tej chwili niezwykłą szansę na poznanie siebie, sprawdzenie swojej wiary, nie swojej religijności. Sprawdzenie naszej osobistej, autentycznej relacji z Bogiem, której wiele osób wierzących nie ma. Czas, który nas zastał, to czas, który pozwala zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w byciu z Panem Bogiem. Jeśli uważasz, że bycie z Bogiem to jedynie coniedzielna msza święta czy sakrament pokuty raz w miesiącu, to jesteś w błędzie. Ojciec Szustak nazywa ten rodzaj wiary „katolicyzmem chodzonym”. Z kolei Arkadiusz Łodziewski, ewangelizator, autor bestsellerowego „Poradnika Bożego”, pisze w swoich książkach o ludziach, którzy często przychodzą do kościoła podpisać tylko „listę obecności”. Z obowiązku, a może i przyzwyczajenia. Bo tak są nauczeni od małego. Jak mówił w wywiadzie dla portalu „Istnieje wspólna tendencja u większości katolików – nie czytają Pisma Świętego. Jest to najgorsze zaniedbanie. Chodzą do kościoła, wielu przyjmuje Komunię Świętą, ale nie czytają Biblii. Ludzie mają błędne poczucie, że słuchając czytań w kościele, czytają Biblię. Niestety, tekst, którego słuchają podczas Mszy Świętych, nie stanowi nawet 10% całego Pisma Świętego. Naszym orężem do walki ze złem jest Słowo Boże. Ale ludzie o tym zapominają”. Dlaczego postanowiłam napisać ten artykuł i zaprosić do podzielenia się swoimi przemyśleniami z moim koleżankami, kobietami biznesu? Bo chcę pokazać ludziom, że w tym szczególnym czasie możemy na nowo odbudować relacje z Bogiem lub jeszcze bardziej je umocnić. Możemy odkryć sens naszej wiary. Możemy żyć bez lęku i obawy przed tym, co przyniesie jutro. Bo rozmowa z Bogiem, codzienna gorliwa modlitwa dają niesamowity spokój. Dają siłę i moc do tego, by – jak mówił w niedawnej konferencji ks. Dominik Chmielewski – „koronować Jezusa, a nie wirusa”. By się nie bać! Wystarczy tylko zaufać. Bogu, Maryi. Wraz z zaprzyjaźnionymi koleżankami z którymi na co dzień współpracuję biznesowo chcemy zachęcić Was do zajrzenia w głąb siebie. Zastanowienia się nad swoją relacją z Bogiem. Dla mnie ten czas to moment na odkrycie cudowności i niezwykłości Matki Bożej. Z którą nie zawsze byłam blisko. Modlitwa różańcowa zawsze mnie męczyła i nudziła. Dziś, dzięki temu, że zawodowo zwolniłam, że mam więcej czasu na czytanie, kontemplację, modlitwę zakochuję się w Maryi na nowo. Jestem w trakcie 33-dniowych rekolekcji maryjnych „Oto matka Twoja” ofiarowania się Trójcy Przenajświętszej przez Niepokalane Serce Maryi. Czytam fantastyczną książkę „Życie Maryi w wizjach wielkich mistyczek” i czuję, jak bardzo moje serce otwiera się na miłość Matki Bożej. Kilka dni temu jeden ze znajomych napisał do mnie, że na moim Facebooku nie widać strachu, lęku, paniki. Że jest tak pogodnie i kolorowo. Jakbym żyła w innym świecie, bez koronawirusa. Odpisałam mu: „Bo nie czuję strachu. Nie boję się wirusa”. Był zadziwiony. Napisałam, że się modlę. Że modlitwa daje mi niesamowity spokój. Zresztą nie tylko mi. Przeczytajcie, co na temat obecnej sytuacji i ogromnej sile modlitwy mają do powiedzenia wyjątkowe kobiety sukcesu. Dziewczyny, które nie wstydzą się swojej wiary, mimo że w kręgach biznesowych oraz świecie, w którym ja działam, czyli show-biznesie, mówienie o Bogu nie jest modne. Mało tego, często jestem z tego powodu wyśmiewana, nazywana nawiedzoną, dewotką, neofitką, oszołomem. Nie zraża mnie to. Moją tarczą jest On. Bóg Ojciec. Boża Opatrzność, o której mówi też Anna Miastkowska z Grupy Komunikacyjnej Jagiełło Miastkowska – Czasy, w których żyjemy są niezwykle trudne, ale siłę i nadzieję do patrzenia w przyszłość z pozytywnym nastawieniem, w ogóle do patrzenia dalej, wyżej, daje mi wiara. To nie znaczy, że nie martwię się tym, co jest i co może być, to nie znaczy, że nie targają mną takie zwykłe ludzkie emocje jak strach, poczucie niepewności, rzadko, ale nawet przygnębienie. Jednak gdzieś głęboko mam poczucie, że będzie dobrze, bo znam Jego siłę i moc. Teraz nawet w kontekście medycyny mówi się bardzo dużo o konieczności zadbania o ducha, duchowość, bo w procesie powrotu do zdrowia czy utrzymania równowagi, niezbędna jest głowa, pozytywne nastawienie, wyciszenie. Może to być medytacja albo modlitwa. Dla mnie właśnie modlitwa jest skutecznym rozwiązaniem na jakieś stany niepokoju, pozwala odnaleźć siłę, daje nadzieję, a nawet pewność, że będzie dobrze. Wielokrotnie przekonałam się o tym, jak potężną moc ma modlitwa. Zamknięte aktualnie Kościoły nie są przeszkodą do dbania o duszę, bo nie możemy sprowadzać wiary tylko do obrządków kościelnych (są ważne, ale liczy się prawdziwa relacja z Bogiem). Kwarantanna pomaga się wyciszyć, uspokoić, zastanowić nad tym, co naprawdę w życiu najważniejsze. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się cały kraj i świat, ale bez oparcia w wierze. Wiem, że czuwa nade mną Opatrzność, a wtedy nic złego nie może się stać. Podobnego zdania jest także Jolanta Zajdel, prezes Sunvita sp. z : – W obecnej sytuacji wiara i silna więź z Bogiem powala ze spokojem patrzeć w przyszłość. Kwarantanna to poza możliwością spędzania większej ilości czasu z bliskimi, ogólnego wyciszenia, może też nadrobienia zaległości domowych, to przede wszystkim czas nawiązania czy zacieśnienia relacji z Bogiem. Nie tylko w czasie pandemii, ale od lat z pomocą przychodzi mi Święta Hildegarda – wzór pod każdym względem. Fenomen Świętej polega na tym, że poza niezwykłym przykładem, jakim ona jest pod kątem więzi z Bogiem, wspaniale też pokazuje, jak na co dzień żyć, aby dbać o ciało i duszę. Święta Hildegarda twierdziła, że ciało jest naszą tuniką, którą Pan Bóg nam podarował na czas życia na ziemi, ale naszym obowiązkiem jest dbanie o to ciało tak, aby oddać je Bogu w stanie niepogorszonym. O ciało trzeba dbać również po to, aby móc służyć rodzinie oraz innym ludziom, mieć siłę do wypełniania swoich ziemskich obowiązków. Do rozwoju duchowego potrzebne jest zdrowe ciało, ale jednocześnie te sfery przeplatają się, bo nie można być zdrowym na ciele, kiedy życie wewnętrzne nie jest uporządkowane. I to właśnie daje mi wiara i Kościół – poszerza horyzonty, pozwala się rozwijać duchowo. Zagłębianie w życiorysy świętych to wspaniała lekcja życia, a w przypadku Hildegardy również lekcja dbania o zdrowie, a dzisiaj ta umiejętność i świadomość istoty ciała w procesie rozwoju duchowego, to wielka wartość. Wiara daje siłę, spokój, poczucie, że jest wyższe dobro niż to doczesne życie, ale skoro już jesteśmy na ziemi, to żyjmy najpiękniej jak to możliwe. Wiara to przede wszystkim zaufanie do Boga. Jako osoba czerpiąca z nauk Świętej Hildegardy z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że robię, co w mojej mocy, aby na codzienne wyzwania (jak właśnie choroby) jak najlepiej odpowiadać, czyli staram się im po prostu zapobiegać. Dbam o zdrowie, a przez to mam świeżą głowę i czyste myśli, co pozwala skupić się na relacji z Bogiem, wyciszyć. A reszta w Jego rękach. Małgorzata Przywecka, na co dzień związana z francuską firmą kosmetyczną DLG, mówi, że wiara w obecnym czasie jest szansą skonfrontowania się z samym sobą, a także szansą na znalezienie odpowiedzi na pytania: Kim dla mnie jest Pan Bóg, czym dla mnie jest Eucharystia, czy tęsknie za Jezusem żywym w Tabernakulum? Czy może wystarczy mi ten za szklanym ekranem w odprawianej Mszy św.? Jak twierdzi: – Miałam dostatecznie dużo czasu, aby się nad tym zastanowić. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Decyzja o zamknięciu kościołów, drastyczne ograniczenia osób w kościele spowodowały tym większą tęsknotę za przyjęciem Jezusa na kolanach i do ust. Uparcie szukałam miejsca, w którym mogłabym przyjąć Jezusa Żywego w Komunii św. Jeśli pragnienie jest ogromne i zgodne z Wolą Bożą, to Pan Bóg zawsze znajdzie sposób, aby to pragnienie zaspokoić. Wiara i ufność to bardzo ważne aspekty w relacji z Panem Bogiem, szczególnie w obecnym czasie. Jeśli ufasz Bogu całkowicie, to przestajesz się bać. I nie dotyczy to tylko pandemii, dotyczy każdego aspektu mojego życia. „Jezu ufam Tobie” to nie pusty slogan. To głęboka wiara w Bożą Moc. To Bóg jest Panem życia i śmierci i tylko On wie, kiedy nas powołać. Jezus mówi „Nie lękajcie się”, ale przede wszystkim mówi do tych, którzy starają się żyć według Jego przykazań. Dlatego się nie lękam i przygotowuję się na każdą ewentualność, przyjmując Jezusa, codziennie będąc w Stanie Łaski Uświęcającej. Bo jeśli wierzysz, że nagroda jest tam w niebie, to każdy dzień w tym zepsutym świecie (na ziemi) przestaje być radością. Jest mi wstyd za ten świat, za to całe bagno, które w ostatnim czasie tak mocno się powiększyło. Znieczuliliśmy się na tak wiele rzeczy, że dla mnie gorsze od pandemii wirusa jest pandemia grzechu. Zastanawiam się, co jeszcze musi się stać, aby ludzie padli na kolana i zaczęli się tłumnie nawracać? Dlatego trzeba się modlić za grzeszników i niewierzących, wyrywać z rąk szatana i wtedy świat stanie się lepszy. Bo świat to my – ludzie. O Bogu i modlitwie, która daje spokój i nie pozwala popaść w marazm i depresję, mówi Dorota Lange, właścicielka Make Up Academy by Dorota Lange w Białymstoku (dzięki której trafiłam do ks. Mateusza Bajena i weszłam na drogę nawrócenia): – Dzień bez rozmowy z Bogiem jest dniem straconym. To właśnie Jezus każdego dnia nadaje mi sens, moim działaniom. W dobie walki z pandemią i odizolowaniu od świata to dzięki Niemu nie popadam w depresję, marazm, nie przychodzą czarne myśli. Rozmawiając z nim każdego dnia, doświadczam ogromnej łaski spokoju oraz wielu błogosławieństw. Odkąd się nawróciłam, otrzymałam wiele łask Bożych, czułam wręcz fizycznie, jak Jezus spaceruje ze mną, gdy idę wyprowadzić psa. Tak zwyczajnie, jak przyjaciel kroczył ze mną, a ja czerpałam z Jego towarzystwa, ile tylko mogłam. Dlatego wiem, że dziś również jest obok mnie chociaż nie doświadczam już tej fizyczności, ale mam w sobie tyle wiary, że wiem, że jest obok, siedzi wygodnie w fotelu. Jest moim Ojcem i kierunkowskazem. Wiem, że obrałam właściwą drogę, drogę miłości i dobroci, drogę do Ojca. To dzięki niemu nie boję się jutra, bo wiem, że będzie jeszcze pięknie. Kilka lat temu Bóg zagościł w moim sercu i dziś, kiedy zamknięte są kościoły, On jest! Jest w moim sercu i to się nie zmieniło. Każdemu życzę takiego przyjaciela, pocieszyciela. On żyje w każdym z nas, wystarczy tylko otworzyć swoje serce. Jezus czasami puka wiele lat i my go nie słyszymy, ale nigdy nie jest zbyt późno, żeby otworzyć swoje serce i wraz z wiosną wpuścić Go! A On na pewno Cię poprowadzi dobrą drogą. O tym, że relacja z żywym Bogiem, jest stylem życia mówi Julita Sędziak, właścicielka „Anielisko Handmade – ręcznie szyte anioły”: – Lubię powtarzać, że wiara to relacja z Jezusem, a relacja z Jezusem to mój styl życia. Inaczej już chyba nie mogę. Miałam w życiu wiele stresowych i trudnych sytuacji, zagrożenie życia i walkę o nie. Zawsze szłam po pomoc, wsparcie, radę najpierw do Boga i to On dawał mi rozwiązanie, ludzi, którzy pomagali, dodawał nadziei w swoim Słowie. Czy moja wiara jest niezachwiana? Tego nie wiem, ponieważ często tak po ludzku boję się, przestaję ufać, narzekam, oskarżam i pytam: dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Przed wirusem rozwijały się przed naszą rodziną nowe perspektywy: na dom, rozwój mojego biznesu, przedszkole dzieci, zadbanie o moją kobiecość. Wszystko to rozsypało się i sparaliżował mnie strach, a potem złość i pytania „dlaczego?”. W takich sytuacjach krzyczę wprost do Boga, a On zawsze mi w jakiś sposób odpowiada. Tym razem odpowiedział mi nadzieją mojej wspólnoty. Mimo kwarantanny zebraliśmy się na wspólnej modlitwie on-line. Nabrałam Ducha nadziei i pokoju i zaczęłam działać w inny sposób, a ten zaowocował nowymi zleceniami, możliwościami (rozpoczęłam zdrowotną dietę, na którą dotąd nie miałam czasu). Dobrzy ludzie pomogli nam ogarnąć finanse. Nadal mam obawy, zastanawiam się, co będzie, jak sobie poradzimy, ale wiem, że nie jestem sama. Zawsze mogę przyjść do kochającego Ojca – On mnie poprowadzi. Zawsze staram się wyciągnąć i zobaczyć dobro, bo Bóg jest dobry. W tym czasie, mimo że jest trudny i pełen obaw, zobaczyłam, że mogę jeszcze bliżej przylgnąć do tej Wielkiej Miłości, na nowo odkryć moją relację i skonfrontować ją z moją religijnością. Tęsknię za Mszą Świętą, tęsknię za wspólnotą, przytuleniem, uśmiechem bliskich, za rozmowami i spotkaniami, za dobrą kawą na mieście. Tęsknię za wolnością, za swobodą wyboru, gdzie i z kim mogę się spotkać. Jednocześnie doceniam bardzo wszystkie te relacje, za którymi tęsknię. Myślałam, że moja rodzina, relacje z mężem, z dziećmi są poukładane i jesteśmy szczęśliwi. Po miesiącu razem 24 godziny na dobę razem wiem już, że można kochać mocniej, jeszcze mocniej się zjednoczyć, przebaczać i być razem. Biorę ten czas jako błogosławieństwo, a nie przekleństwo, mimo że jest trudny. Jolanta Stankiewicz, założycielka Anielskiej Przystani ( głośno krzyczy: – Miłość do Boga nade wszystko! Wszyscy globalnie zostaliśmy dotknięci pewnym końcem, ale jednocześnie pewnym początkiem. Kiedy klękam przed krzyżem, w moim sercu pojawia się pokój. Bóg wlał w moje serce miłość kilka lat temu, wyciągnął mnie z mojej pustyni życia. Wiara jest moim oddechem, to relacja z Bogiem, którą buduję każdego dnia. Dzięki niej ufam i wiem że wszystko jest dobrze. Wiara Bogu to moja ostoja. Czytam Jego słowo i się nie lękam. Apostołowie dwa tysiące lat temu musieli przejść wiele tysięcy kilometrów, aby nauczać i głosić słowo Ewangelii. Jesteśmy wszyscy w momencie wielkich zmian… Czasu przebudzenia, nawrócenia, przemiany serc. Dzisiejsi Chrześcijanie to Apostołowie XXI wieku. Mamy teraz możliwość niesienia Bożego światła poprzez wirtualne łącza. Dla Boga nie ma ograniczeń, czasu i przestrzeni… Duch Święty działa w Nas, abyśmy mówili właśnie teraz o Bożej miłości o tym, jak ważne jest dla nas bycie blisko Boga. To nasza odpowiedzialność i misja. Bóg na nas wciąż czeka, pytanie tylko czy my jesteśmy gotowi oddać mu swoje życie? Na pokrzepienie serc PSALM 231 Bóg pasterzem i gospodarzem: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. O tym, jak wielką moc ma wiara, mówi także moja serdeczna znajoma, z którą wspólnie odwiedzam kościół Ojców Dominikanów na Służewcu w Warszawie, Ilona Cichecka: – To właśnie wiara w Boga teraz mnie trzyma… A najmocniej słowa, które pomogły mi przetrwać czas 2 lata temu, gdzie tak jak i teraz byłam w sytuacji po ludzku wydawałoby się beznadziejnej: Gdy Pan Bóg pozwala, żeby się coś rozsypało, to tylko dlatego, żeby zbudować coś cenniejszego. Trzymam się tego teraz tak mocno. Brakuje mi teraz tylko dwóch momentów – adoracji Najświętszego Sakramentu i wieczorów uwielbienia. Tęsknię za nimi, ale mam więcej czasu na medytację chrześcijańską, na praktykę modlitwy jezusowej. Tęsknota stała się też moją modlitwą. Uwielbiam Boga sama, w domu… bo owocem uwielbiania Boga jest przemiana sytuacji, która po ludzku wydaje się nie do rozwiązania. Dziś, mimo że nie wiadomo, co będzie dalej, jestem wdzięczna Bogu za to, co dla mnie zrobił w ogóle. Dziękuję mu też za te trudne sytuacje, bo wiem, że On poprzez dziękczynienie i uwielbienie go w tych ciężkich chwilach przemienia te wydarzenia. Takie jest moje doświadczenie, dziękuję i uwielbiam Boga w tym, co dla mnie jest niezrozumiałe. To daje mi spokój, niweluje lęk i strach. Pozwala skupić się na tym, przed czym zostałam postawiona. Ogromnie wierzę, że Bóg wyprowadzi z tej sytuacji dobro. Wiem też, że dostałam czas na realizację zadań i pragnień, które odkładałam zawsze na później, broniłam się przed nimi. Mam takie poczucie, że ten czas jest przesunięciem z miejsca, do którego naprawdę nie pasowałam, w miejsce, gdzie Pan Bóg mnie naprawdę będzie potrzebował i chce mnie mieć. Anna Maria Zagórska, fotografka, wykładowca na warszawskiej ASP, mówi o tęsknocie za Eucharystią oraz o tym, że podczas tego niełatwego czasu uczy się cierpliwości i większej wyrozumiałości dla siebie i bliskich: – W tym czasie pustki i braku tego, co na co dzień dostępne na wyciągnięcie ręki, w tej izolacji od drugiego człowieka, od rodziny, przyjaciół, gdy twarze zakryte i tylko z oczu można czytać ludzkie emocje, wiara w Boga i Jego miłosierdzie jest dla mnie jak życiodajne źródło. W domowym zaciszu, bez pośpiechu, sam na sam z myślami, modląc się, wciąż odnajduję w sobie nowe pokłady ufności w to, że tylko z Bogiem w sercu i pod opieką Maryi może być dobrze. Wiara i modlitwa dają ukojenie, pocieszenie i siłę. Czas zamkniętych kościołów uzmysławia mi, jak cenna jest osobista relacja z Chrystusem i jej pogłębianie. Brak Eucharystii, Sakramentów, spotkań modlitewnych we wspólnocie wyzwala tęsknotę i głód. Każdy dzień i modlitwa uczą mnie cierpliwości, wyrozumiałości i spokoju bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To czas przewartościowania życia i pokory. Z każdym dniem bardziej doceniam to i życie. Wiara, nadzieja i miłość są jego sensem. Mirosława Kowalkowska, doradca finansowy z Bydgoszczy, członkini elitarnego stowarzyszenia MDRT – Milion Dollar Round Table, mówi o tym, że wiara jest dla niej oparciem i daje poczucie bezpieczeństwa. Wiara, którą, jak mówi: „uprawiam jak ogród”. – Dbam o to, aby moje wszystkie kwiaty były podlane codziennie. Mój dzień rozpoczynam od rozmowy z Bogiem w modlitwie brewiarzowej. Jest tam czas medytacji. Medytacja obejmuje wysyłanie do Boga ogromną wdzięczność za to, co mam, za moją rodzinę, moje dzieci, moich ośmioro wnucząt. Dziękuję Bogu, że obudziłam się i mogę cieszyć się słońcem, światem – roślinnością, która teraz budzi się do życia. Dziękuję Bogu za ludzi, których teraz stawia na mojej drodze. Mam dzięki nim nawracać się, przejść do świętości. A kto to jest święty? Zapyta ktoś – ktoś kto nie opiera się złu, ktoś kogo nie zabija informacja o liczbie śmierci, ktoś, kto umiera dla swoich grzechów i już więcej nie wraca do nich. Wszystko, co mi się zdarza w życiu, to słowo Boga do mnie, do ludzi, do świata. Tak, Bóg powiedział – czyńcie sobie ziemię poddaną. Jednak świat wyrzuca ze swojego życia Boga. Nie ma dowodów na to, że Bóg jest, skoro dopuszcza do tragedii, jaką obecnie oglądamy. Nie ma jednak dowodów na to, że Boga nie ma. Człowiek nie pyta: Co Pan Bóg chce mi przez te fakty powiedzieć. Światem rządzi pieniądz, świat zabija się za pieniędzmi. I co tym ludziom dzisiaj po tych pieniądzach? Umierają w samotności. Obnażają się nasze prawdziwe uczucia: czy panikujesz, czy masz nadzieję w Panu? Bo On jest moim ojcem i poznał mnie jeszcze przed moim narodzeniem. Prorok Jeremiasz opierał się woli Boga bycia prorokiem, ale podporządkował się. Bo głos Boga jest silniejszy niż niechęć spowodowana zniewagami wroga. Może Bóg powołuje również Ciebie poprzez fakty, przed którymi Cię stawia. Może Bóg ma dziś dla ciebie nową misję? To Bóg jest sprawcą naszej historii. Ja mam takie pamiątki, że Bóg jako dobry ojciec opiekował się mną. Nosił mnie na rękach, gdy nie miałam pracy, gdy zdiagnozowano u mnie zanik pola widzenia. Mimo to nadal wierzyłam, że to, co mi się przydarza, jest dobre. Bóg daje łaskę tym, którzy proszą o nią. Bóg daje mi ducha pokoju, a w Wielkim Poście niezwykłą siłę dają mi: modlitwa, jałmużna i post. Pamiętajmy: wiara rodzi się z posłuszeństwa, wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego. Czas pandemii wykorzystuję na wysłuchanie rekolekcji prowadzonych przez biskupa Grzegorza Rysia z diecezji łódzkiej na jego kanale YouTube. Modlę się w domu, w skrytości serca przesuwam paciorki różańca: za lekarzy, za pielęgniarki, za całą służbę mundurową. Przyjmuję komunię duchową, jestem posłuszna, zostaję w domu. Koronka do Miłosierdzia Bożego o godz. przynagla mnie do ofiarowania tej modlitwy za umierających na całym świecie. Zamiast oglądać kolejny serial, ja dialoguję z Bogiem. Czytam psalmy. Otwieram sobie – tak – gdzie mnie Bóg poprowadzi i wychwalam Boga za to, co mam, psalmem. To dziwne, że tak bardzo każdy chce iść do nieba, pod warunkiem, że nie będzie musiał wierzyć, myśleć, mówić ani też robić czegokolwiek, co mówi Słowo Boże. Modlę się za swoich nieprzyjaciół, za ludzi, od których nie czuję życzliwości – może są nimi, bo nikt się za nich nie modli, nie doznali miłości bezwarunkowej. Modlę się za swoich najbliższych. Bóg zsyła mi takiego męża, abym się nawróciła. Bóg umarł za moje grzechy. Czy ja mogę umrzeć za mojego męża, który nie jest taki, jak ja oczekuję. To ja mam się zmienić, nie wszyscy inni! Bóg zmienia mnie poprzez moją historię. Idź i głoś, że jeśli Bóg jest ze mną, to kto przeciwko mnie? Pamiętajmy: Bóg może wszystko – nawet wskrzesić umarłego od trzech dni Łazarza. O tym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i że jeśli tylko zwrócimy się w Jego stronę, to On nam pomoże, mówi ostatnia moja rozmówczyni Kalina Nowakowska: – Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że z tęsknotą będę szukać Boga i będę Go pragnęła, to nie wiem, jak bym zareagowała. Dawniej moja wiara opierała się na zasadzie: jak trwoga, to do Boga, ale 2013 rok był przełomowy. Podczas pielgrzymki do Medugorje moje oczy dosłownie otworzyły się, zaczęłam postrzegać świat i moje życie zupełnie inaczej. Kiedy zaczęłam pogłębiać swoją wiedzę na temat Boga, Maryi, obecności Aniołów w naszym życiu, wiary, kiedy zdałam sobie sprawę z ogromu swoich grzechów i otwarcia się na zło i zagrożenia duchowe – chyba nieświadomie – to w moim życiu zaczęły dziać się zarówno cuda, ale pojawiły się też ogromne walki duchowe. Zdałam sobie sprawę z tego, jak szatan walczy o duszę, którą traci. Przekonałam się fizycznie, jak wspaniale jest poczuć dotyk Boga i Jego miłość, ale również doznałam obecności złego ducha – tego doświadczenia nie da się opisać. Analizując swoje życie, to, co robiłam, śmiało mogę powiedzieć, jak Ręka Boga broniła mnie od śmierci – duchowej i fizycznej. Z ogromną pomocą przyszła Maryja wraz ze Świętym Michałem Archaniołem, kiedy walczyłam z uzależnieniem, które po ludzku nie było do przejścia bez ich pomocy. Dzięki Bogu udało mi się przeżyć nieudane dzieciństwo i okres dorastania, mobbing w szkole, i dziś dzięki Niemu mogę żyć. Pewnego dnia podczas modlitwy różańcowej ksiądz powiedział: „Powinniśmy kochać Boga mimo wszystko, nie tylko wtedy, kiedy nam coś daje, ale kiedy nam zabiera, kiedy jest dobrze, ale i źle”. Powiedziałam: „Boże, nawet kiedy stracę pracę, to będę Cię kochać i nie odwrócę się od Ciebie”. I tak się stało. Pandemia mi ją zabrała, a ja uczę się ufać Bogu, bo nie zostawi mnie i mojego męża bez pomocy. Uczę się żyć dniem dzisiejszym i być spokojną o jutro. Dzisiaj, kiedy zewsząd docierają do nas niepokojące informacje, oddaję wszystko Bogu, proszę o Jego pomoc i ochronę Maryi. Oczekuję na Ich pokój, radość i miłość. Bóg wlewa się w nas od stóp do głów, w dosłownym znaczeniu tego słowa i to uczucie jest nie do opisania. Ponadto pokazuje w obrazach wspaniałe rzeczy, które są dla mnie przedsmakiem nieba. Dziś wiem, że nie potrafiłabym normalnie żyć bez Boga i Świętych. Wiem, że warto się nawracać, bo Bóg to najlepszy Tata na świecie. Pamiętajmy: Bóg jest jedyną drogą, jedyną prawdą i jedynym życiem. Uczmy się z pokorą dziękować Mu za to, co nam daje, ale też czasami zabiera. Bo tylko On jeden wie, co tak naprawdę jest dla nas dobre. Mam pełną świadomość tego, że świadectwa przeze mnie zebrane zostaną przychylnie przyjęte głównie przez osoby, które są blisko Boga, ale mam cichą nadzieję, że może nie teraz, ale za jakiś czas pęknie coś w sercach wielu niedowiarków i otworzą się na wielką miłość Boga. Jak mówiła Matka Boża w swoim przesłaniu w Medjugorje w lutym 1990 roku: „Niewierzącym nie narzucajcie swej wiary. Świadczcie o niej przykładem i módlcie się za nich”. Ilona Adamska Bez wątpienia strata najbliższej osoby jest jednym z najstraszniejszych doświadczeń na jakie możemy natrafić w swoim życiu. Śmierć sama w sobie stanowi nieodgadnioną tajemnicę ale kojarzy się ona ze złem oraz cierpieniem. Wielu zapewne zadaje sobie pytania: gdzie jest Bóg kiedy wokół nas dzieje się tragedia? Dlaczego Bóg zabiera nasze dzieci? Dlaczego Bóg zabiera nam najbliższych? Ponownie, jest to zagadnienie, na które można spojrzeć pod wieloma kątami. Nie raz ciężko jest pojąć ten Boski plan. W tym wypadku zastanawiamy się dlaczego Bóg zabiera nam osoby w najmniej oczekiwanym przez nas momencie? Czy może czymś zawiniliśmy? Czy Bóg jest na mnie zły? Jest to zdecydowanie złe podejście. W takich momentach buntujemy się przeciw Panu Bogu. Na wiarę nie można patrzeć egoistycznie, tylko i wyłącznie przez pryzmat własnej osoby. Należy postrzegać ją nieco szerzej. Wiarę należy postrzegać jako akt łaski jaka spływa na nas każdego dnia. Zawierzając Bogu, zawierzając jego planom musimy pamiętać, że trwamy w tym na dobre i na złe. Śmierć nie ma być dla nas karą. Czasami śmierć jest wynikiem wolnej wolni, którą zostali obdarzeni wszyscy ludzie, także Ci, którzy mają złe zamiary i są w stanie pozbawić życia innych. Co w przypadku kiedy Bóg zabiera do siebie dzieci? Na ten aspekt również należy patrzeć pod kątem nieustającej wiary w to co Boskie. Oczywiście Bóg wcale od nas nie wymaga abyśmy całkowicie pozbyli się cierpienia. Pan doświadcza nas takimi wydarzeniami i daje świadectwo tego Boskie. Nie zapominajmy jednak o Jego dobroci i miłosierdziu. Nawet jeżeli znajdujemy się w sytuacji beznadziejnej, w sytuacji bez wyjścia, mamy prawo cierpieć, mamy prawo być niezadowoleni. Jedyne czego Pan Bóg od nas chce, jest to nieustająca wiara w Niego i Jego możliwości. Pan przyzwyczaja nas, że śmierć jest nieodłącznym elementem naszego życia i śmierć jest postrzegana jako zło tylko tutaj na ziemi. Ludzie nieustającej wiary, ludzie pragnący miłosierdzia po śmierci doświadczają czegoś niesamowitego, czym jest życie wieczne u boku naszego Pana w niebie. Jest to największa nagroda jaka może spotkać chrześcijanina. Powinniśmy więc stale dążyć do pojednania z Panem, niezależnie od doświadczanych przez nas niedogodności w życiu ziemskim. Dla nas jako dla zwykłych istot żywych jest to wielka próba. Jesteśmy jednak stale doceniani i nagradzani. Chwile zwątpienia i słabości są rzeczą ludzką. Należy jednak pamiętać, że zawsze możemy liczyć na Boską łaskę, którą stale jesteśmy otaczani. Znajdujmy więc w sobie siłę aby zaufać Panu, nawet w sytuacjach największego żalu oraz kryzysu jakim jest śmierć bliskiej osoby. Zakłady Pogrzebowe Epitafia Transport zwłok Stypy Porady Dostawcy B2B Ogłoszenia B2B Aktualności B2B Szukaj: Epitafia Epitafium jako SMS do bliskich Gdzie jest kod QR? Aby kod QR mógł się pojawić, należy uzupełnić w Epitafium datę pogrzebu oraz cmentarz. Do czego to służy? 29 lat A ja Ci dzisiaj Moje Dziecko Przyniosę kwiaty najpiękniejsze A ja Cię dzisiaj Moje Dziecko utulę w myślach skromnym wierszem. A ja dziś światło Ci zapalę I kołysankę cicho zaśpiewam I chociaż poczta nie dochodzi Mój śpiew doleci dziś do nieba a ja Ci dzisiaj Moje Słońce Przyniosę swoje serce w darze Serce zranione, obolałe Bez oczekiwań i marzeń. Epitafium jako SMS do bliskich Gdzie jest kod QR? Aby kod QR mógł się pojawić, należy uzupełnić w Epitafium datę pogrzebu oraz cmentarz. Do czego to służy? Zapal świeczkę Mama 12 lat temu (IP: XX) Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Halina 12 lat temu (IP: XX) Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Mama Anielskiej Gromadki 12 lat temu (IP: XX) Wspomnienia są piękne, bo nigdy nie gasną... Wspomnienia są trwałe i nigdy nie zasną... Wspomnienia dźwięków, obrazów, zapachów... Wspomnienia szczęścia i strachu i płaczu... Wspomnienia dają żyć wiecznie, bo zostaną po nas... Światełko Pamięci Aniołku ("") ("") ("") ("") Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Siostra Śp. Rafała Wójcika 12 lat temu (IP: XX) Cierpienie, to najgorsza ze wszystkich rzeczy, Jak kolce cierpienie w serce kaleczy. Nie patrz beztrosko na tych co skaleczone serca mają, Co swe smutki jak pajęczynę długą snują. Możesz pomóc w każdej chwili, Tym co w cierpieniu cały czas żyli. Jest jedna rada na serce przez kolce skaleczone, Po prostu pomódl się do Boga, by nie było już skrzywdzone. *************************** Pamiętam Aniołku o Tobie każdego dnia. *************************** Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: MAMA ANIOŁKA JULII DULAK 12 lat temu (IP: XX) ........................) .......................(,) ..........).........._'!/'_ .........(,).........(""""") ......._'!/' .......(""""")....... ....ڿڰۣڿ❀❤❀ڿڰۣڿ........... ŚWIATEŁKO PAMIĘCI Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: siostra Cz. Barbara 12 lat temu (IP: XX) Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: córka Cz. Barbara 12 lat temu (IP: XX) ['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['] ['] Moje Światełko Pamięci Niech Zawsze się Pali ....... ['] ))...........)) ))............)) ))..............(( ))..............)) ))................)) )).............(( ** )) )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ )).....@@@@@@@@@@@@ ['] Dla Ciebie Kochany Aniołku ... ['] [']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['] Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Siostra Śp. Rafała Wójcika 12 lat temu (IP: XX) Jak morskich głębin otchłanie, jak mroki bezgwiezdnej nocy człowieczy los niepoznany tajemnicą z dnia na dzień się toczy. Od wczesnych dzieciństwa już lat podróż w nieznane funduje nam życie zapisując w kronikach gwiazd naszych przeżyć wierne odbicie. Każdy dzień jest wyzwaniem niespodziankami karmi nas los z chwilami uniesień w programie i trudami, co odbierają nam moc. I właściwie nieważne czy idziesz, po bezdrożach czy też na wprost wszystkiego nie można przewidzieć, bo niezbadany … człowieczy jest los. Niech dobry Bóg zawsze cię za rękę trzyma Aniołku. Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: Mama Anielskiej Gromadki 12 lat temu (IP: XX) Światełko Pamięci Przemku Aniołku ("") ("") ("") ("") Zgłoś nadużycie Zgłoś nadużycie: ( J 1, 38) Bracia i ojcowie, chciałbym zacząć od podziękowań, w imieniu własnym i licznych wierzących, dla was za posługę, którą pełnicie dla dobra ludu Bożego. Dziękuję za to, że pokazujecie nam, jak zanurzać serce w Ewangelii, odkładając w tych dniach wszystko inne na bok, by słuchać naszego Mistrza. Pewne żydowskie powiedzenie mówi, że na początku Bóg stworzył znak zapytania i umieścił go w sercu człowieka. Obraz znajdujący się na początku broszury wprowadzającej do naszych rekolekcji, naczynie z wonną oliwą w rękach kobiety, naprawdę jest symbolem pytania: szczelne naczynie niczym zamknięta szkatułka, które trzeba kochać i ostrożnie otwierać. Pytania zawierają skarby, otwierają przed nami objawienie. Co roku papież Franciszek na kilka dni porzuca obowiązki nauczyciela, aby stać się uczniem i razem ze swoimi współpracownikami słuchać rekolekcji. Po raz kolejny Wydawnictwo WAM prezentuje duchowe rozważania, które przygotowywały papieża do Wielkiego Postu oraz najważniejszych chrześcijańskich świąt Wielkiej Nocy. Ermes Ronchi, znany włoski kaznodzieja, którego w Aricci słuchał Ojciec Święty, zamiast udzielać gotowych odpowiedzi, raczej zadaje pytania. Mówiąc ściśle - przypomina zbawcze pytania Jezusa Chrystusa, których jesteśmy adresatami. W ciągu kilku najbliższych dni, które spędzimy razem, proponuję zatrzymać się i wsłuchać w Boga zadającego pytania. Przestać Mu zadawać pytania i pozwolić, aby to On nam je zadawał. I zamiast w biegu poszukiwać odpowiedzi, zatrzymajmy się, aby dobrze przeżyć pytania. Nagie pytania Ewangelii. Pokochać pytania, już same w sobie są objawieniem. Zastanawiamy się, jak spotkać Pana. Pozwólmy, aby to On wszedł w relację z nami poprzez swoje pytania, które przynoszą w życiu zarówno pocieszenie, jak i strapienie. Pytanie cię rozbraja, a potem czyni cię głównym bohaterem, jak żadna inna forma dialogu, stajesz się wolnym uczestnikiem dialogu, którego wynik pozostaje otwarty. Kształt znaku zapytania przypomina haczyk na ryby, który Ewangelia zarzuca w nas, aby nas złapać, przyciągnąć ku sobie, aby nas „złowić” i niczym pisciculi Domini (Tertulian) wyciągnąć na powietrze ku światłu, ku nawróceniu. Kształt pytajnika przypomina również szpon orła, który cię chwyta, zabiera ze sobą i już nigdy cię nie wypuści. Przypiera cię do muru. Podobnie dzieje się z prawdą: nigdy nie możesz jej posiąść, ale możesz pozwolić, aby ona posiadła ciebie. Pierwsze pytanie to to, od którego Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność. Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu. (...) Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zob aczył przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”. Dwaj uczni owie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: „Czego szukacie?” Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi! — to znaczy: Nauczycielu — gdzie mieszkasz?”. Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. ( J 1, 28. 35-39)2Ktoś spośród nas, nasz wspólny znajomy ma przynieść Dobrą Nowinę, ma przekazać objawienie, które zaczyna się prostym pytaniem: „Czego szukacie?”. To nie nasza odpowiedź, ale nagie pytanie jest słowem Bożym wkraczającym i działającym w nas niczym ręka, która otwiera nowe drogi, uczy nas oddychać. Ręka, która towarzyszy narodzinom. Na początku, trzeciego dnia nauczania, nad brzegiem Jordanu, a potem innego trzeciego dnia nowego początku, w ogrodzie z Marią Magdaleną, Jezus pojawia się, zaczynając rozmowę dokładnie tymi samymi słowami: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?” (J 20, 15). Powtarza je każdemu, kto chce zaryzykować dla Niego serce. W czasowniku „szukać” umieszcza definicję człowieka: jesteśmy stworzeniem, które pyta i poszukuje, stworzeniem, które pragnie. Jesteśmy poszukiwaczami złota zrodzonymi z tchnienia Ducha Świętego. Pytania, tak bardzo ludzkie, słowa wypowiadane przez dzieci, często ich pierwsze słowa, są jak spragnione i wygłodniałe usta, przez które w naszym życiu wyrażają się pragnienia, przez które oddychamy i jemy, którymi całujemy. Gdyby Bóg w jednej ręce zaproponował mi całą prawdę, a w drugiej pytania o prawdę, wybrałbym rękę, w której jest poszukiwanie (Gotthold Ephraim Lessing). Tę, w której są pytania i wyzwania, zdziwienie i pocieszenie, gdzie otwierają skrzydła moi aniołowie niosący zwiastowanie. Zobaczmy, jak wszystko na świecie się zmienia. Żyjemy, ponieważ w naszej fizyczności i w naszej psychice, we wszystkim tym, co stanowi naszą ludzką rzeczywistość, następują ciągłe przemiany. W dniu, w którym moje ciało się zatrzyma, przestanę żyć... Ciarki człowieka przechodzą na samą myśl o tym, że nie czeka nas już nic innego niż istnienie, w którym mielibyśmy powtarzać to samo, co robiliśmy zawsze. Pytania otwierają nas na to, co nowe. Są niespodziewanym darem, manną dla naszego pielgrzymowania do ziemi obiecanej. „Nazajutrz rano warstwa rosy leżała dokoła obozu. Gdy się wars twa rosy uniosła ku górze, wówczas na pustyni leżało coś drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Na widok teg o Izraelici pytali się wzajemnie: «Co to jest?» — gdyż nie wiedzieli, co to było. Wtedy powiedział do nich Mojżesz: «To jest chleb, który daje wam Pan na pokarm»” (Wj 16, 13-15). Nazwa manna to pytanie: man hu? co to jest? Człowiek ma w sobie dar złożony przez Boga, mannę pytań. Dostajemy na pokarm codzienną porcję znaków zapytania, które są chlebem dla serca i ducha, manną na długą podróż. Rainer Maria Rilke w Listach do młodego poety3 zachęca swojego rozmówcę, aby dobrze przeżywał pytania, aby nie biegł od razu od drzwi do drzwi, od książki do książki, od nauczyciela do nauczyciela w poszukiwaniu odpowiedzi. Należy kochać pytania, pozwolić im działać we własnym wnętrzu, aby odpowiednio dojrzały. My również w tych dniach chcemy pójść za radą Rilkego, dobrze przeżywać Jezusowe pytania, które są słowem Bożym w postaci wędrówki. Otwierają drzwi, wyznaczają ścieżki w sercu. Odpowiedzi definiują, pytania sugerują. Definicje zamykają, znaki zapytania zapraszają w dalszą drogę. Pytania są młode niczym niekończący się poranek. Jezus wychowuje do wiary poprzez pytania bardziej niż poprzez zdania twierdzące. „To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił” (Mt 13, 34). Jednak obok przypowieści ewangeliści przytaczają inną technikę komunikacji Mistrza: właśnie pytania. Podsumowując, powiedzmy, że cztery Ewangelie przytaczają 37 przypowieści (powtórzonych w 49 kontekstach) oraz ponad 220 pytań zadanych przez Pana i skierowanych do uczniów, ludzi chorych, cudzoziemców, przyjaciół i wrogów. Pytanie to komunikat nieagresywny, który nie zmusza drugiego do milczenia, ale rozpoczyna dialog, angażuje rozmówcę, a jednocześnie pozostawia go wolnym. Sam Jezus jest pytaniem. Jego życie i śmierć rodzą w nas pytania o ostateczny sens rzeczy, o to, co czyni życie szczęśliwym. Odpowiedzią jest On sam. Poprzez to proste pytanie: „Czego szukacie?” Jezus daje do zrozumienia, że czegoś nam brakuje. Poszukiwanie rodzi się z poczucia niedostatku, z doświadczenia pustki, która domaga się wypełnienia. Dwaj uczniowie, którzy wyruszają w drogę za Jezusem, nie zadowolili się tym, co mieli, nie wystarczała im wygoda duchowa, to, że są uczniami wielkiego proroka Jana. Nie powiedzieli sobie: jest ok, mamy najlepsze, co może być, ale: potrzebujemy czegoś więcej. W tym sensie są mistrzami życia duchowego. Błogosławieni niezadowoleni, albowiem oni staną się poszukiwaczami skarbów. Czego ja potrzebuję? Czego mi brakuje? Czy brakuje mi szczęścia? Utraciłem świeżość powołania, to, co Ozeasz nazywa miłością „jak za dni swej młodości” (por. Oz 2, 16-17). Brakuje mi fascynacji Bogiem? „Czego szukacie?” Pan kieruje te słowa również do nas, zebranych teraz w tej sali: Po co tu przyszliśmy? Czego w najbliższych dniach chcemy szukać? Zwracając się do mnie, Pan nie pyta o moją kulturę, moje umiejętności, moją teologię, ale o moje człowieczeństwo. Na pytanie o to są w stanie odpowiedzieć wszyscy — słabi i silni, uczeni i prostaczkowie, świeccy i duchowni. Wszyscy są równi wobec tych słów, przez które Jezus pozwala mi nawet na niepewności i wątpliwości. Mam prawo być słaby, inaczej nie miałbym nawet prawa się modlić, prosić Mocnego o pomoc, wołać: „skało moja” (2 Sm 22, 3). Tym pytaniem Jezus nie zwraca się do twojej inteligencji, woli czy emocji. Nauczyciel serca zwraca się przede wszystkim do twojego pragnienia i swoimi świętymi dłońmi sięga do wnętrza najgłębszej tkanki twojego istnienia. „Czego szukacie?” to znaczy: Jakie jest twoje największe pragnienie? Czego najbardziej pragniesz od życia? Jezus przybywa, aby ewangelizować nasze pragnienia, jest prawdziwym nauczycielem, egzegetą i tłumaczem naszych pragnień, uczy nas nie zadowalać się, uczy nas głodu nieba, uczy nas pragnąć „kęs więcej” (Luigi Ciotti), podczas gdy tak wielu wokół nas podszeptuje: dotarłeś do celu, ciesz się, przecież uczyniłeś już tyle dobra... Jezus ocala wielkość naszych pragnień, ocala nasze pragnienia od depresji, od minimalizmu, od banalizacji. Staje się manną na naszych pustyniach. Czyni to poprzez małe wyrażenie, które często pojawia się w Ewangelii: „bądźcie jak”: jak Ojciec, jak niebo, jak Chrystus. Otwiera przed nami najszersze horyzonty. Jaki smak miała manna? Mędrzec odpowiada: taki, jaki każdy lubił, smak pragnienia dla każdego inny. Pragnienie jak manna, chleb pustyni. Jezus nie prosi najpierw o wyrzeczenia i ofiary, nie prosi o to, aby człowiek złożył siebie na ołtarzu obowiązku lub trudu. Prosi przede wszystkim o to, aby człowiek wszedł do głębi serca, aby je poznał, zrozumiał to, czego najbardziej pragnie, to, co czyni go szczęśliwym, to, co dzieje się w jego wnętrzu. Prosi, by słuchać serca. Aby je objąć. Aby przyłożyć usta do źródła serca i pić (święty Bernard). Ojcowie nazywają to powrotem do serca, reditus ad cor. Bóg nie patrzy na to samo, na co patrzy człowiek. Ludzie patrzą na pozory, a Bóg „patrzy na serce” (1 Sm 16, 7). To, co egzegeci nazywają „złotą zasadą” (czyń innym to, co chcesz, aby inni czynili tobie, por. Łk 6, 31), działa w sposób następujący: zrozumiesz, co dawać innym, dopiero kiedy zrozumiesz, czego pragniesz dla siebie. Naucz się dawać innym to, co dobre dla ciebie. Dobre słowo, szczery uśmiech, uścisk dłoni człowieka, a nie roztargnionego urzędnika. Chcesz dla siebie miłosierdzia, szacunku, zrozumienia, chcesz, aby nie przywiązywano wielkiej wagi do twoich błędów, aby nie mówiono o tobie za twoimi plecami? Dawaj to innym! Ale możesz to robić, jeśli tylko najpierw wsłuchasz się w pytania serca. Cudowne podsumowanie prawa: Wróć do serca! Jezus zadaje wiele innych pytań dotyczących pragnień: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10, 51), „Co chcecie, żebym wam uczynił?” (Mk 10, 36). Trędowatemu łatwo odpowiedzieć, dla niewidomego z Jerycha odpowiedź jest oczywista. Jakub i Jan marzą o władzy, jeden chce zasiąść po prawej, a drugi po lewej stronie Pana. A ja o czym marzę? Może nam pomóc modlitwa biblijna, która wzywa Pana Boga. Znajduje się w Pierwszej Księdze Królewskiej (3, 5-15). Młody Salomon, w noc przed wstąpieniem na tron, usłyszał we śnie te słowa: „Proś o to, co mam ci dać”. Wzrusza mnie myśl, że również do mnie Bóg zwraca się tymi słowami: proś Mnie o to, czego chcesz, a Ja ci to dam. Czuję poruszenie w sercu: O co mam prosić Boga, gdzie jest mój skarb? Jakie jest moje najgłębsze pragnienie? Tej nocy Salomon prosi o swój skarb: „Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku”, daj mi serce, które słucha. Bóg jest zaskoczony, zdziwiony, oczarowany: „Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne”, a także to, o co nie prosiłeś. Bez takiego serca nie możesz rządzić ani swoim domem, ani biurem, ani małą czy dużą parafią, ani swoim światem wewnętrznym. To wielki dar, o który zawsze trzeba prosić, by móc słuchać Boga i krzyku Abla, by słuchać nieba i ziemi, aniołów i przypowieści, by słuchać piękna ziemi i muzyki stworzenia, głosu małych i ubogich. Również Samuel mówi: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3, 9-10) — rozpoznaje Boga poprzez słuchanie w pierwszą z wielu nocy. Najważniejszą posługą dla Boga i ludzi jest słuchanie. Słuchać to nie to samo, co słyszeć. Słyszeć to fakt zmysłowy, słuchać to fakt wewnętrzny. Sztuka słuchania: jak dzieci, które słuchają oczami. Jak zakochany słuchający całym sobą. Czego szukam? Właśnie to pytanie, a nie żadne inne, otwiera serce. Co mam robić? Jaki mam być? Nie: co muszę albo czego nie mogę, ale: kim jestem, co żyje we mnie, co dzieje się w mojej witalnej przestrzeni? W tradycji monastycyzmu wschodniego przełożony nowicjatu gromadzi nowicjuszy i po długiej chwili milczenia pyta każdego z nich: Jaki obraz najczęściej pojawia się w tobie? Nowicjusz, przyzwyczajony do bezwarunkowej szczerości, odpowiada: zawsze śni mi się stragan mojego ojca. A na to nauczyciel: a zatem twoim zadaniem w życiu na teraz jest wrócić na targowisko, otworzyć stragan i sprzedawać orzechy, a nie siedzieć tutaj i być mnichem, ponieważ jeśli zostaniesz, będziesz sprzedawał święte obrazki. Ktoś inny odpowie: marzy mi się, żeby mieć rodzinę, kobietę... Nauczyciel odpowiada mu: a zatem twoim zadaniem jest teraz wrócić w radości do życia, spłodzić dzieci, Bóg tego właśnie chce od ciebie... Jeszcze inny odpowie: pragnę życia w ciszy, pragnę odnaleźć światło, które pojawia się w chwili, kiedy nasz duch traci poczucie własnego ja, zatapia się w oceanie pokoju i światła, którym jest sam Bóg — wschodnie wyobrażenie o komunii z Bogiem. Wtedy nauczyciel odpowiada: ty zostałeś stworzony do bycia mnichem. Odpowiedź na to, co w pytaniu Jezusa zdaje się skoncentrowane w jednej chwili, w tchnieniu zaledwie dwóch słów, zazwyczaj zajmuje w życiu wiele lat. Wspaniałą odpowiedź daje święty Benedykt: „Tego, kto stuka do bram klasztoru, zanim zostanie przyjęty, trzeba zostawić na jakiś czas przed bramą, a potem zapytać go si revera Deum quaerit”, czy naprawdę szuka Boga. Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli. Jednym z najpiękniejszych i moich ulubionych sformułowań z Katechizmu Kościoła Katolickiego jest „Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli”4, Deus sitit sitiri, Bóg pragnie naszych pragnień. Martin Buber przytacza jedno z opowiadań chasydzkich: „W Ropczycach, gdzie mieszkał rabbi Naftali, ludzie bogaci, których domy stały samotnie lub też na przedmieściu, najmowali strażników, aby nocą pilnowali ich dobytku. Kiedy pewnego wieczora rabbi Naftali przechadzał się pod lasem okalającym miasto, spotkał — takiego właśnie — tam i z powrotem chodzącego strażnika. «Dla kogo tak wędrujesz?» — zapytał. Strażnik odparł pytaniem na pytanie: «A dla kogo ty wędrujesz, rabbi?». Słowa te ugodziły cadyka niby strzała. «Jeszcze nie wędruję dla nikogo» — wyrzekł z wielkim trudem i długo kroczył w milczeniu obok chodzącego tam i z powrotem strażnika. «Czy chcesz zostać moim służącym?» — zapytał wreszcie. «Chętnie — odparł tamten. — Co mam czynić?». «Będziesz mi przypominał [swoje pytanie]» — rzekł rabbi Naftali”5. Stróż zadaje rabbiemu kluczowe pytanie: Dla kogo tak wędrujesz? Kto lub co porusza twoim życiem? Może my też, postawieni przed takim pytaniem, na początku potrzebujemy chwili ciszy. Czy aby na pewno łatwa odpowiedź: chodzę dla Boga, dla Jego Ewangelii — jest najprawdziwsza? Trzeba nam pokochać pytanie: Kto jest panem i nauczycielem naszego życia? Kto decyduje o tym, co będziemy robić, a czego nie? To bardzo ważne, by ktoś nam często przypominał: A ty dla kogo tak wędrujesz? Jaka logika nami kieruje? Ja jako pierwszy pytam samego siebie: Dlaczego tutaj jestem? Dla kogo wędruję w tym tygodniu? Z próżności, bo przecież to wielki prestiż głosić kazanie przed wami? Czy może po to, aby świadczyć o Ewangelii, która daje mi radość i siłę? Każdy może zapytać samego siebie: Dlaczego uczestniczę w rekolekcjach? Dlaczego musiałem tu przyjść? Z poczucia obowiązku? Żeby nie było wstydu (może przed Ojcem Świętym)? A może jak święty Benedykt pytajmy, dlaczego revera Deum quaero, dlaczego szukam Boga? Czy szukam Boga, który jest tlenem, „któremu na imię radość, wolność i pełnia” (Marina Marcolini), w którym mogę rozkwitnąć? Boga, który jest dla mnie tym, czym wiosna dla kwiatów (Giuseppe Centore). Podobnie jak płomień szuka w powietrzu źródła dla swojego żywiołu, tak nasza dusza szuka Ciebie, swojego jedynego źródła żywiołu, swojego początku i końca. Wszystko zaczyna się od powrotu do serca, które słucha, od powrotu tam, gdzie nie mają znaczenia stanowiska, tytuły, urzędy, tam, gdzie jesteś żywy tak jak twoje pragnienie, gdzie masz tyle siły, ile mają twoje ideały. Soren Kierkegaard twierdzi: „życie wiary cechuje nieskończona pasja”. Pasja dla życia i dla Tego, który jest jego źródłem. Nawet wiara, nadzieja, miłość nie są ideami: albo są pasjami i namiętnościami, albo stają się niczym. Wszyscy rodzimy się jako byty namiętne. Nasze życie nie posuwa się naprzód dzięki rozkazom czy zakazom, ale za sprawą namiętności. Nie postępuje poprzez akty woli, ale poprzez fascynacje. Nie idzie naprzód poprzez obowiązki, ale poprzez uwodzenie. A namiętność rodzi się z piękna, gdy tylko człowiek je zobaczy. Namiętność do Boga rodzi się z odkrycia piękna Chrystusa. Bóg pociąga mnie nie dlatego, że jest wszechmogący, nie uwodzi mnie, ponieważ jest wieczny lub doskonały, za te rzeczy można Go podziwiać, a nawet być Mu posłusznym, ale nie kochać. Bóg uwodzi mnie poprzez twarz i historię Chrystusa, człowieka o życiu dobrym, pięknym i błogosławionym, człowieka wolnego jak nikt inny i kochającego jak nikt inny. On jest Dobrą Nowiną, która mówi: można żyć lepiej, każdy może. A Ewangelia ma klucz do lepszego życia, strzeże jego tajemnicy. „Jestem zmęczony mówieniem: Bóg — pisał Blaise Pascal — ja chcę Go czuć”6. Szukam Boga wrażliwego na serce, Boga, który uszczęśliwia serce, który ma na imię radość, wolność i pełnia. Bóg jest piękny. Naszym zadaniem jest głosić Boga pięknego, upragnionego, godnego zainteresowania. Boga, który przynosi pocieszenie. Jak Piotr na górze Tabor: „Panie, jak pięknie jest tu z Tobą być; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty...” (por. Mt 17, 4)7. Zubożyliśmy oblicze Boga, stopniowo zredukowaliśmy Go do nieszczęścia, oddelegowaliśmy Go do szperania w przeszłości i grzechu człowieka. Uczyniliśmy z Niego Boga, którego się czci i wielbi, ale w naszych oczach nie jest On Bogiem zaangażowanym i angażującym, który śmieje się i bawi ze swoimi dziećmi nad morzem w ciepłych promieniach słońca. Każdy człowiek szuka Boga angażującego. Bóg może umrzeć z nudów w naszych kościołach. „Chrystus zabity przez nasze smętne homilie” (David Maria Turoldo). Zwróćmy Mu jego słoneczne oblicze, oblicze Boga, którego można smakować i pragnąć, i którym można się cieszyć. To będzie jak picie ze źródeł światła, na krańcach nieskończoności. Czego szukacie? Dla kogo wędrujecie? Wędruję dla Tego, który uszczęśliwia Nie przyszedłem pana nawracać zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania jestem od dawna obdarty z błyszczenia jak bohater w zwolnionym tempie nie będę panu wiercić dziury w brzuchu pytając co pan sądzi o Mertonie nie będę podskakiwał w dyskusji jak indor z czerwoną kapką na nosie nie wypięknieję jak kaczor w październiku nie podyktuję łez, które się do wszystkiego przyznają nie zacznę panu wlewać do ucha świętej teologii łyżeczką po prostu usiądę przy panu i zwierzę swój sekret że ja, ksiądz, wierzę Panu Bogu jak dziecko (ks. Jan Twardowski)8 opr. ab/ab 2 Cytaty z Pisma Świętego podajemy za Biblią Tysiąclecia, wyd. IV. 3 Por. Rilke, Listy do młodego poety, tłum. J. Nowotniak, Świat Literacki, Izabelin 1996. 4 Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallottinum, Poznań 1994, 2560. 5 M. Buber, Opowieści chasydów, tłum. P. Hertz, W drodze, Poznań 1989, s. 214. W nawiasie kwadratowym zmiana zgodnie z tekstem włoskim E. Ronchiego. 6 Por. B. Pascal, Myśli, 617, tłum. T. Boy-Żeleński, Instytut Wydawniczy pax, Warszawa 1968, s. 290. 7 Tłumaczenie zgodnie z tekstem włoskim E. Ronchiego. W Biblii Tysiąclecia jest: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy”. 8 J. Twardowski, Nie przyszedłem pana nawracać. Wiersze 1945—1985, Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1991, s. 70. Dlaczego? Bez względu na to czy ludzie są wierzący czy nie w ten jeden dzień w roku wszyscy trzymają się ściśle Bożego nakazu: „Oto dla was ustawa wieczysta: Dziesiątego dnia siódmego miesiąca będziecie pościć. Nie będziecie wykonywać żadnej pracy, ani tubylec, ani przybysz, który osiedlił się wśród was” (Kpł 16, 29). To Święto Pana to Jom Kippur czyli Dzień przebłagania czy Sądny dzień. Jest ono proroczą zapowiedzią sądu nad światem jakiego dokona Jezus gdy powtórnie przyjdzie. Jak Żydzi spędzają teraz ten dzień, kiedy nie ma już Świątyni gdzie mogliby składać nakazane przez Prawo Mojżeszowe ofiary? Żydzi spędzają ten dzień w synagogach modląc się, czytając całą Księgę Jonasza oraz poszcząc 24h. Jonasz – wielka ryba, znamy to. Co więc w niej takiego szczególnego, że Żydzi od wieków co roku w dzień Jom Kippur czytają właśnie tę księgę? Zanim Jonasz znalazł się w brzuchu ryby, znajdował się na statku z jednego konkretnego powodu – chciał uciec jak najdalej od Boga (por. Jon 1, 2-3). Co nim kierowało nie ma w tym momencie znaczenia. Ważne jest co z tym zrobił. Czasem bardzo łatwo jest nam ocenić zachowanie Jonasza jako niedorzeczne. Przecież przed Bogiem nie można się ukryć. Założę się jednak, że – tak jak ja – też czasem próbujesz to zrobić. Prawdą jest jednak, że przed Bogiem nie można się ukryć i nie można ukryć przed Nim naszych czynów. Bóg już dawno zna wszystkie nasze czyny, zarówno te dobre jak i złe: Oczy Twoje widziały me czyny i wszystkie są spisane w Twej księdze; dni określone zostały, chociaż żaden z nich [jeszcze] nie 139, 16 Boże, Ty znasz moją głupotę i występki moje nie są zakryte przed 69, 6 Bóg zna nie tylko nasze czyny, ale też nie ukryją się przed nim nasze słowa a nawet myśli. Niech znajdą uznanie słowa ust moich i myśli mego serca u Ciebie, Panie, moja Skało i mój Zbawicielu!Ps 19, 15 Bóg za nas do głębi. Zna nasze serce (ducha – najgłębszą istotę tego kim jesteśmy) i zna nasze nerki (duszę – umysł, wolę, emocje, sumienie). Niechaj ustanie nieprawość występnych, a sprawiedliwego umocnij, Boże sprawiedliwy, Ty, co przenikasz serca i 7, 10 Tak jak Jonasz nie był w stanie ukryć się przed Bogiem tak nie ukryją się przed Nim żadne nasze czyny, słowa i myśli. Drugą rzeczą, która porusza mnie w Księdze Jonasza jest odpowiedź mieszkańców Niniwy na słowa Proroka – zupełnie inna niż postawa starotestamentowego kapłana Helego. W księdze Samuela czytamy o grzechach synów Helego, o których ich ojciec wiedział i przymykał na nie oko. Dlatego Bóg przez Samuela przekazał Helemu słowa o karze, która spotka cały jego ród. Odpowiedź Helego brzmiała „On jest Panem! Niech czyni, co uznaje za dobre” (1 Sm 3, 18). Jonasz też wcale nie wzywał do nawrócenia. On ogłaszał zagładę dla miasta. Jednak odpowiedź pogańskiego ludu Niniwy nie była przyjęciem tego z rezygnacją, tak jak zrobił Heli. Brzmiała ona: I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie co następuje: Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Niech obloką się w wory – ludzie i zwierzęta – niech żarliwie wołają do Boga! Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą [popełnia] swoimi rękami. Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?Jon 3, 5-9 Mieszkańcy Niniwy nie przyjęli słów proroka z rezygnacją. Nie wpadli też na pomysł żeby używać życia przez kolejne 40 dni czekając na Bożą karę. Oni postanowili pościć i pokutować nie mając pewności czy Bóg ich wysłucha. Jednak w tym wypadku nie mieli nic do stracenia. A Bóg ich wysłuchał. W przeciwieństwie do tego co głosi współczesny świat i część duchownych Bóg, nie jest fałszywie miłosierny. On nie patrzy z miłosierdziem na ludzi przyzwalając na ich grzech. On okazuje swą miłość, ale tylko tym których serca są skruszone. Bóg jest święty i nie chce żeby cokolwiek nas od niego oddzielało, żaden grzech. Bóg chce abyśmy, kiedy mamy coś na sumieniu, zamiast próbować uciekać przed Nim, przyszli do niego ze skruszonym sercem. A dobrą nowiną jest to, że dzięki śmierci Jezusa, która była ostateczną ofiarą za grzechy wszystkich ludzi, kiedy wyznamy nasze grzechy przed Bogiem On wymazuje nasz zapis dłużny. Modlę się za was i za siebie: żebyśmy zawsze pamiętali, że Bóg jest kochającym Ojcem, który z otwartymi ramionami czeka aż przyjdziemy do Niego i wyznamy nasze grzechy tak by już nic nas z Nim nie rozdzielało; żebyśmy nie odkładali tego „na potem”, ale w każdej chwili byli gotowi na przyjście Jezusa. Modlę się też za członków Narodu Wybranego, aby w dniu Jom Kippur kiedy będą przez post i modlitwę przybliżać się do Boga rozpoznali, że ostateczną doskonałą ofiarą przebłagalną za grzechy był Jezus Chrystus. Więcej temat tego co Jom Kippur oznaczał dla Żydów w czasach biblijnych, jak wypełnił go Jezus i jak wyglądało jego świętowanie dowiecie się z najnowszego odcinka vloga Fundacji Namiot Spotkania: # 13 Rosh Hashana i Yom Kippur, czyli między Nowym Rokiem a Sądem? Photo by Jakub Kriz on Unsplash

dlaczego bóg zabiera nam najbliższych